Wydarzenia

Zaduszki poetyckie w Domu Polskim w Dublinie 2024

micLama Kachatoday10/11/2024

Background
share close

Wieczór zaduszkowy w Domu Polskim w Dublinie, pełen zadumy i refleksji, stał się symbolicznym miejscem spotkania między przeszłością a teraźniejszością. Tworząc scenariusz na ten wyjątkowy czas, organizatorzy chcieli, by był on ukojenie po hucznie obchodzonym Halloween – wieczorem bardziej refleksyjnym, bliższym polskim sercom. Poezja, muzyka i wspomnienia otworzyły przestrzeń pełną ciszy i emocji, w której każda nuta, każdy wers i każdy gest mówiły o przemijaniu i miłości, która trwa poza czasem. Relację autorki scenariusza Zaduszek, Lamy Kachy przesłała nam Magdalena Marciak, nauczycielka Polskiej Szkoły SEN w Dublinie.

Pisząc scenariusz na ten wyjątkowy wieczór, myślałam, żeby był on ukojeniem po Halloween, które jest dość daleko od naszej tradycji. Czułam, że nie będzie to tylko wieczorne spotkanie z poezją i muzyką, lecz czas wyjątkowej zadumy nie tyle nad śmiercią, ale przede wszystkim celebracją życia, jakie zaznaliśmy, zanim odeszli ci, dzięki którym niebo było lepiej widoczne.

Każdy utwór, każdy wiersz, każda nuta miały wprowadzić nas w świat pamięci o tych, którzy odeszli, a mimo to są z nami – w każdej myśli, w każdym wspomnieniu.

Zaduszki w Domu Polski w Dublinie stały się wyjątkową podróżą w głąb emocji, tęsknot i refleksji nad przemijaniem.

Zaduszki poetyckie w Domu Polskim w Dublinie, źródło: Magdalena Marciak
Zaduszki poetyckie w Domu Polskim w Dublinie, źródło: Magdalena Marciak

„Wieczór rozpoczęła Ania Łoniewska pieśnią „Na cmentarzu mieszkać będę”. Jej czysty, głęboki głos wprowadził melancholijny nastrój, a kolejne słowa tradycyjnej pieśni, w wykonaniu pozostałych wokalistek przeniosły nas do świata pełnego wspomnień o tych, którzy odeszli”

W ich śpiewie było coś więcej niż smutek – było poczucie łączności z przeszłością, z tymi, którzy odeszli, a ich miejsce zajmuje teraz cisza. Pieśń ta przypominała o przemijaniu, a zarazem o pięknie pamięci, która nigdy nie gaśnie.

Nasz narrator, Tomasz Zaczkiewicz-Mazur, przywitał nas słowami Cocteau:

,,Każdego dnia, kiedy stoję przed lustrem, patrzę na śmierć przy pracy.

Jego głos, spokojny, lecz pełen głębokiej refleksji, wprowadził nas w wieczór pełen zadumy. Te słowa przypomniały, że życie jest przemijającą chwilą, cieniem rzucanym na wieczność. Tomek prowadził nas przez ten wieczór, nadając wagę każdemu utworowi i każdemu słowu, sprawiając, że każdy moment stawał się pełen znaczenia. Tomasz Zaczkiewicz nie zapomniał również o ofiarach Rzezi Wołyńskiej, bowiem pragnie on, byśmy wszyscy pamiętali o tej tragedii. Jego wybór wierszy, jak „Kwiat lnu”, pozwolił nam zapalić znicze w hołdzie tym, którzy zginęli. „Jeszcze popiół ciepły w jarze, jeszcze słychać dzieci krzyk” – te słowa przypominają nam o bólu i cierpieniu, które wciąż żyją w naszej pamięci.

Pamięć o Was, Kwiat lnu” – to hołd, który nie pozwala zapomnieć, a pamięć o ofiarach trwa, jak wieczny kwiat. Jego aktorski kunszt widoczny był w każdym geście a dystans do życia został doskonale podkreślony w utworze: „Lament nieboszczyków’’ Przemysława Borkowskiego.

Jego wykonanie wybudziło ludzi ze zbyt głęboko zakorzenionej w nas zadumie i wybudziło ze smutku każdego, jeszcze, póki co żywego i zapędziło do celebracji życia.

Zaduszki poetyckie w Domu Polskim w Dublinie, fot: Tomasz Rydzek
Zaduszki poetyckie w Domu Polskim w Dublinie, fot: Tomasz Rydzek

Renata Wrzesińska, łącząc śpiew z narracją, przeplatała poszczególne fragmenty, wprowadzając nas w świat pełen wspomnień, tęsknoty i zadumy. Wraz z Rogerem Sablikiem, wybitnym gitarzystą i wokalistą, zaśpiewała niezwykle wzruszająco „Łódki” Andrzeja Koryckiego. Roger, swoim akompaniamentem na gitarze, stworzył tło pełne czułości, wprowadzając nas w przestrzeń, w której wspomnienia dryfują na wodach pamięci. Jej głos przeniósł nas do świata, gdzie czas zdaje się zatrzymywać, a wspomnienia stają się wieczne. Renata swoim talentem aktorskim rozpaliła niejedną świeczkę w naszych wspomnieniach. Narrator-opiekun, dobry duch… wyjątkowa postać.

Ania Ptak, Jakub Durek i Roger Sablik wykonali utwór „Skarb” Gabi Gąsior. Ania, obdarzona wyjątkową wrażliwością, oddała głębię emocji, podczas gdy muzycy, stworzyli melancholijną, atmosferę. Każda nuta ich wykonania była jak szept, przypominający, że miłość i pamięć są ponadczasowe, trwają, mimo że wszystko inne przemija. Ania śpiewając głęboko analizuje tekst, dlatego też jej wykonania mają coś z modlitwy, są najczystszą formą kontaktu nieba z ziemią. Do tego bardziej wdzięcznego świata, przeniosła nas solówka absolutnie wyjątkowego na mapie muzycznej Irlandii – Jakuba Durka, nasz gitarzysta dotknął swoim geniuszem tego co jest najważniejsze, lecz już niewidzialne. Jego gra na gitarze była pełna magii i subtelności, jak rozmowa z nieobecnymi, niosąc ze sobą tęsknotę i refleksję.

Jakub stworzył przestrzeń, w której każda nuta stawała się świadectwem tej tęsknoty – za tymi, którzy odeszli, ale pozostali w pamięci. Symbioza brzmienia jego gitary i instrumentów towarzyszących, pianino mistrza Rafała oraz liryczne brzmienia strun lirycznego Rogera, to wymiar, na którego opis brakuje mi słów, zastępuje je wdzięczność i zachwyt. Wydobywali oni z instrumentów dźwięki, które były jak echo naszych słów – pełne zadumy i refleksji nad tym, co pozostaje po nas. W jednym z najbardziej wzruszających momentów wieczoru Renata Wrzesińska recytowała fragment Wiesława Myśliwskiego z Kamienia na kamieniu:

,,Umieramy, bracie, że nie widać po nas śmierci.

Zaduszki poetyckie w Domu Polskim w Dublinie, fot: Tomasz Rydzek
Zaduszki poetyckie w Domu Polskim w Dublinie, fot: Tomasz Rydzek

Niezwykle poruszającym momentem był występ Marty Durek i Rogera Sablika w utworze „Zegarmistrz światła”

Marta, swoim głosem pełnym ciepła i nadziei, wprowadziła nas w przestrzeń, gdzie czas – tak ulotny i nieuchronny – wciąż biegnie, odmierzając nasze życie. Marta jest talentem w skórze pięknej kobiety, która wstaje i śpiewa Bogiem. Roger śpiewając i grając na gitarze, dodał głębi tej interpretacji, sprawiając, że każda nuta brzmiała jak oddech czasu.

Magda Cichowicz i Magda Drahusz, że swoimi delikatnymi głosami, wprowadziły do wieczoru kojący spokój, przypominając, że życie to zbiór chwil, które choć ulotne, są piękne. Z kolei Magdalena Cichowicz w swoim wykonaniu „Aniołom szepnij to” zabrała nas w niezwykłą podróż pełną spokoju i światła. Jej głos, pełen subtelności, nadał utworowi nową, głęboką intonację, jakby każde słowo było szeptem anioła, który prowadzi nas do spokojniejszych, jaśniejszych miejsc. W tym wyjątkowym wieczorze, pełnym emocji, Magda stworzyła atmosferę ukojenia i zrozumienia, która pozwoliła poczuć się bliżej nieba.

To wykonanie to prawdziwa sztuka – emocjonalna, pełna mocy i delikatności. Wykonanie utworu „Spróbuj mówić kocham” Anny Marii Jopek w wykonaniu Magdaleny Drahusz i Rafała – naszego pianisty, to prawdziwa muzyczna uczta, która wzrusza i porusza serca. Artystka, z niezwykłą delikatnością i emocjonalną głębią, przeniosła nas w świat pełen czułości, niepokoju i tęsknoty, oddając w pełni sens słów:

,,Spróbuj mówić kocham każdym z Twoich słów, nie bój się zdziwienia, a świat cię zachwyci znów.

Zaduszki poetyckie w Domu Polskim w Dublinie, fot: Tomasz Rydzek
Zaduszki poetyckie w Domu Polskim w Dublinie, fot: Tomasz Rydzek

Jej interpretacja zyskuje na mocy w momentach, gdy śpiewa o stracie, o trudnych relacjach, o próbach zrozumienia, które często są niepełne. Szczególnie porusza fragment:

,,Tato… powtarzam Twoje słowa, to moje drogowskazy, próbuję nimi żyć, tato… ja jednak jestem słaba.

Obie artystki w swoich piosenkach oddały wszystko – poczucie zagubienia, tęsknoty za bliskością, ale i nadziei na zrozumienie. Ich głosy, pełne subtelnej wrażliwości, wznoszą ludzkie słowa na wyższy poziom emocji, sprawiając, że życie nabiera głębszego wymiaru.

Cezary Waloszek, z charyzmą, dopełnił ich wykonania, przypominając o magii starych bardów, którzy w pieśniach oddawali cześć przeszłości. Dzięki takim artystom jako on – Zaduszki w Domu Polski w Dublinie stały się spotkaniem pełnym magii, gdzie sztuka była mostem do przeszłości, pozwalając uczestnikom na chwilę zatrzymać się w zadumie nad tymi, którzy gdzieś odeszli… niespostrzeżenie.

Jego wykonanie „Epitafium”, przeniosło magię Piwnicy pod Baranami do tak przyjaznej artystom – Irlandii. Jego interpretacja wprowadziła magię w całym tęskniącym za swoimi najbliższymi – Dublinie. W jego wykonaniu „Epitafium” brzmiało jak osobista opowieść o przemijaniu i uniwersalnej stracie. Głos Czarka, pełen głębi i emocji, oddał tęsknotę za minionym czasem, a zarazem wyraził pytania o los, pamięć i to, co po nas pozostaje. Jego subtelna intonacja nadała utworowi szczególną powagę, a wersy takie jak „Mur, na którym prorocy spisali przepowiednie” stały się symbolem pamięci o przeszłych pokoleniach. Jego wykonanie „Epitafium” to prawdziwa uczta dla zmysłów – pełna emocji, refleksji i artystycznej doskonałości. Wykonanie utworu „Tam, gdzie kres” Antonii Krzysztoń w interpretacji naszego reżysera muzycznego – Beaty Ignaczak, było pełne głębokiej wrażliwości i emocji.

Artystka doskonale uchwyciła melancholijny nastrój piosenki, której słowa „W dniu, kiedy wyruszyłaś stąd, już cała wioska poszła spać” oddają smutek i samotność pożegnania. W jej wykonaniu wybrzmiały słowa o drodze, która prowadzi ku „kresowi” – tajemniczemu końcowi, ale także ku nowemu początkowi.

,,Nie mówcie mi, że sił jej brak, ustała już, nie widzi nic, ona przecież wciąż jest na drodze tej…

– te wersy w pełni oddały siłę, jaką niesie ze sobą podróż, nawet po śmierci.

Liryczna reżyserka w niezwykle subtelny sposób połączyła ból z nadzieją, pozostawiając w słuchaczach poczucie, że „tam, gdzie widać kres”, wciąż coś trwa

Wykonanie „Sparrow for a Heart” przez Anię Loniewską było prawdziwą muzyczną ucztą, pełna emocji i subtelności. Jej głos, delikatny, ale pełen siły, doskonale oddał melancholijny charakter utworu. Słowa „When I was young, I had a sparrow for a heart” w jej wykonaniu nabrały głębi, wciągając słuchacza w opowieść o młodzieńczej wolności.

Fragmenty takie jak „Run, run, all the colours of the rainbow / Spun out, red green blue” były pełne malowniczych obrazów, a „Be still my heart, don’t start bleeding too” w jej interpretacji brzmiały pełne napięcia.

W drugiej części, w słowach „When I am old, would you carry my bones / To the blood-red sea?”, Ania oddała refleksję nad przemijaniem, nadając im głęboką powagę. Jej wykonanie to poetycka opowieść, która zostaje w sercu na długo. Utwór „Emil P.” w wykonaniu Rogera i Jakuba to poruszające przeżycie, które w pełni oddaje głębię tej niezwykłej historii. Roger, z niebywałą wrażliwością, wyśpiewał opowieść o przyjaźni, stracie i nieuchronności losu. Jego interpretacja była pełna emocji, a słowa „Mój kumpel Emil P.gdy miał zim trzydzieści dwie, usłyszał na siebie wyrok” niosły ciężar tej osobistej tragedii. Wydźwięk tej pieśni, pełnej smutku i refleksji, zyskuje jeszcze większą moc dzięki jego szczerej, pełnej bólu ekspresji. Roger zbudował atmosferę zadumy nad kruchością życia i pamięcią o tych, którzy odeszli za wcześnie.

To było doświadczenie, które nie tylko porusza, ale i pozostaje w sercu na długo.

Wiersz, który wybrzmiał tego wieczoru: „Jeśli muszę zginąć” Refata Alaleera, palestyńskiego poety, który zginął w 2018 roku, jest pełnym bólu świadectwem życia w Gazie. Alareer wyraża w nim niepokój o to, co zostanie po jego śmierci – jak będzie wyglądać pamięć o nim, o jego bliskich

Obraz latawca, który po śmierci autora unosi się nad Gazą, symbolizuje miłość ojca, której nie da się zniszczyć. To piękny, melancholijny obraz: ojciec, choć nieobecny fizycznie, wciąż obecny w formie latawca, który przypomina o jego istnieniu i miłości. Roger, tworząc muzykę do tego wiersza, reaguje na jego emocjonalną głębię. Jego kompozycja jest pełna wrażliwości i subtelności, a dźwięki, które wybrał, są, jak opieka nad tym trudnym tekstem. Muzyka nie narzuca się, ale wzmacnia przekaz wiersza, tworząc przestrzeń, w której wybrzmiewa zarówno tragizm, jak i nadzieja. To odpowiedź artysty na cierpienie, które niesie wiersz, a także sposób, by uczynić tę pamięć trwalszą – zarówno w słowach, jak i dźwiękach. Kiedy pod jednym dachem mieszkają wiecznie inspirujący się artyści, to powstaje coś niedoścignionego.

Wykonanie „Tears in Heaven” Erica Claptona przez Martę i Jakuba Durek to wyjątkowa, pełna emocji interpretacja, która przenosi słuchacza w intymny świat tęsknoty i żalu. Głos Marty, subtelny i pełen wrażliwości, razem z grą Jakuba, tworzy niezwykłą atmosferę, w której każda nuta i słowo mają głęboki sens. Ich wersja utworu nie jest tylko coverem, lecz osobistą rozmową z poezją Claptona, oddającą ból i pytania o życie po śmierci. W tej delikatnej aranżacji widać nie tylko szacunek do oryginału, ale i własną refleksję artystów, którzy w muzyce odnajdują przestrzeń do zadania pytań o miłość, stratę i nadzieję. To wykonanie, które dotyka serca, pozwala poczuć tęsknotę, ale także nadzieję, że pośmiertna miłość pozostaje niezatarte.

Całość muzyczna delikatnie była przepleciona z tekstami wybitnych polskich autorów, co nadało temu wykonaniu wyjątkowej głębi. W trakcie występu pojawiły się fragmenty książek Wiesława Myśliwskiego, naszego laureata Nagrody Nike, które doskonale współbrzmiały z emocjonalnym ładunkiem utworu. Przeplatały się również wiersze wielkich polskich poetów, takich jak Edward Stachura, Kazimiera Iłłakowiczówna, Jerzy Iwaszkiewicz, Jan Paweł II, a także fragmenty poezji lokalnej poetki – Lamy Kachy.

Pragnę podziękować artystom, zaproszonym gościom, publiczności, autorom tekstów, które były nasza inspiracja, a przede wszystkim Domu Polskiemu, a w szczególności Pani Krystynie Pycińskiej-Taylor za wsparcie i patronat nad projektem – pisała Lama Kacha, autorka scenariusza.

Cały wieczór był przepełniony emocjami, zadumą i wspólnotą, w której każda pieśń i wiersz przypominały, że choć życie jest kruche, to pamięć pozostaje wieczna. Beata Ignaczak, jako reżyserka muzyczna, stworzyła spójną wizję tego wydarzenia, nadając mu głęboki, emocjonalny ton. Dzięki jej starannemu doborowi repertuaru, pełnego również pieśni tradycyjnych wieczór w Domu Polski w Dublinie miał wyjątkowy, eteryczny nastrój. Zapłonęły świece pamięci, a uczestnicy tego wydarzenia poczuli, że sztuka jest mostem między światem żywych a wspomnieniami o tych, którzy pozostają w naszych sercach na zawsze.

Gwiazdami wieczoru byli zaproszeni poeci – Magdalena Marciak, Karol Koszorz oraz Mateusz Majcher – zbudowali oni swoimi utworami jasna drogę w krainę wspomnień i podali nam liryczną dłoń, która zabrała nas na drogę, prowadzącą nas przez tajemnice słów i emocji, ku domu pełnemu refleksji i zrozumienia. Ich poezja, pełna wrażliwości i głębokiej intencji, rozświetliła wieczór, tworząc przestrzeń, w której słuchacz mógł poczuć się spokojnie, jakby podróżował przez ciemność, zawsze wiedząc, że droga jest pewna i pełna piękna. Magdalena Marciak, Karol Koszorz i Mateusz Majcher swymi wierszami nie tylko dotknęli serc, ale także ukazali, jak w słowach może być prawdziwa moc, pozwalająca odnaleźć w nas samych najgłębsze pokłady emocji. Wieczór z ich udziałem to podróż, która na długo zostaje w pamięci.

Wykonanie utworu „Into the Night Now” przez Martę Durek i Rafała Wiśniewskiego było absolutnie idealnym, cudownym, wyjątkowym w swoim rodzaju zwieńczeniem tego wieczoru, który na długo pozostanie w pamięci tych, dzięki którym niebo może stać się w przyszłości lepiej widoczne. Jej głos, pełen niepokoju i emocji wraz z subtelną wrażliwością, stworzyły niezapomnianą atmosferę tęsknoty i poszukiwania, spokoju, tak aby za życia zasłużyć na śmierć. Marta Durek, swoją anielską barwą głosu, przeniosła słuchaczy w tajemniczy świat pełen czułości, gdzie każda nuta brzmiała jak szept z głębi serca. Jej delikatność i wyrazistość pięknie oddały emocje zawarte w słowach: „Into the night, I cry out, I cry out your name”. Rafał Wiśniewski, z kolei, swoją głęboką interpretacją muzyczną wprowadzał elementy tęsknoty i poszukiwania. Ich wspólna interpretacja tego utworu była pełna pasji, a zarazem subtelności, doskonale budując atmosferę poszukiwania ukojenia w ciemności nocy.

źródło: Lama Kacha


Wydarzenia

Rate it
0%